Jedną z inicjatyw wspieranych przez Fundacje jest MOP Markuszów czyli Miejsce Obsługi Podróżnych, które z inicjatywy okolicznych mieszkańców zmieniło się w punkt pomocy uchodźcą z opanowanej wojną Ukrainy. Na początku, cztery tygodnie temu, był to jeden namiot z kawą, herbatą i "blinczikami" (naleśniki), teraz miasteczko rozrosło się do ponad 10 namiotów-punktów i magazynu. Uciekinierzy z Ukrainy mogą tam dostać: kawę, herbatę, kakao (które szczególna popularnością cieszy się wśród dzieci), jedzenie w postaci suchego prowiantu oraz gorącej zupy, kartę Play lub Orange, podstawową pomoc medyczną, ubrania, środki higieniczne.
Aktualnie punkt nadzorowany jest przez władze gminy Markuszów oraz powiatu puławskiego. Całość organizacji oparta jest na koordynatorach, wolontariuszach oraz specjalnie założonej grupie na Facebook-u „Puławy - MOP Markuszów. Pomoc Uchodźcą z Ukrainy”, którą na dzień dzisiejszy ma 6 tys. członków. Na grupie znajduje się lista bieżących potrzeb miasteczka, które realizowane są przez prywatne osoby oraz firmy. Jest także grafik, gdzie można wpisywać się na dyżury do poszczególnych punktów (24h). W akcję zaangażowana jest Policja, Ochotnicza Straż Pożarna, Koła Gospodyń Wiejskich, ludzie z okolicznych wiosek i miejscowość oraz prywatne firm.
Krótka relacje naszego wolontariusza obecnego w punkcieTrafiłem do MOP Markuszów jako tłumacz, ale moim głównym zadaniem było mieszanie i wydawanie zupy: Krupniku i Kapuśniaku. Oczywiście zdarzały się sytuacje, gdy gestykulacja i machanie rękami nie pomagały w porozumieniu się i wtedy starałem się pomóc przyjmując rolę tłumacza. Jedna z takich "pomocy" zakończyła się przywiezieniem Ukrainki z dwójką dzieci do Lublina na nocleg (w poniedziałek ma "złapać" transport do Białej Podlaski). W ciągu czterech godzin dyżuru miasteczko odwiedziło ponad 10 autokarów z różnych części Ukrainy (większość ze wschodniej) oraz niezliczona ilość samochodów osobowych. Z większości autokarów wychodziły kobiety, dzieci, staruszkowie, psy, koty..., mężczyzn w wieku poborowym było około 1-5%. Z jednego autokaru dosłownie wyskoczyły same dzieciaki w celu uzupełnienia zapasów słodyczy. Niewątpliwie najciekawszy był autobus z którego wysiadło, obok Ukraińców, kilku Inków ubranych paramilitarnie (wszyscy mieli taktyczne buty). Po zadaniu pytania „de donde eres?” (skąd jesteś?) okazało się, że są Peruwiańczykami. Celem destynacji dla większości autobusów są polskie miasta, ale były dwa w kierunku Szwecji i chyba Niemiec. Po dłuższej rozmowie z jednym z ukraińskich kierowców, on sam stwierdził, że „naszych już w Polsce za dużo”. Punkty takie jak ten istnieją głównie dzięki wsparciu prywatnych osób i firm. Potrzebni są zarówno wolontariusze jak i pomoc materialna. Zachęcamy do zaangażowania się w pomoc.